I padam na twarz.
Ale padam bardzo powoli, bo jak tylko potrząsnę łepetyną mocniej, to pęka na milion części…
Zatoki. A wizyta u lekarza dopiero w czwartek… Jakieś ludowe mądrości macie w zanadrzu? Muszę się zebrać do kupy i chociaż Ibuprom zatoki kupić, bo upstrzę ściany malowniczo resztkami po pękającej głowie…
A Młody… Powoli wszystko mi opada:( Od września 3 antybiotyki, trzy zapalenia ucha, jedno gardła. Pełna diagnostyka w szpitalu i klops… Wizyta u laryngologa w poradni – wszystko w normie. Tydzień później na oddziale laryngologicznym – przewlekły stan zapalny migdałków podniebiennych kwalifikujący do tonsilektomii i przerośnięty trzeci migdał do adenotomii… Tak siały, że na USG węzły chłonne podżuchwowe miały 3,7cm(sic!)…
Po leczeniu spadły do 2cm, ale mniej nie będzie, przez ten stan zapalny…
Czekamy w styczniu na telefon ze szpitala, że zwolniło się miejsce…
Wymiękam powoli. Yś dwa tygodnie już w domu, z dziadkiem, gdy my w pracy…
Wspina się na wyżyny niekomunikatywności, a ja osiągam szczyty braku samokontroli. Mam dość myślenia, planowania, przewidywania, załatwiania, tłumaczenia, właściwego reagowania, bycia tip-top, policjantem na straży własnego porządku.
I wiem, że co daję, wraca do mnie. I w sumie to gówno wraca. W kontekście Ysia.
Bo to fajny chłopak jest, ale jak już pisałam; co dostaje, to zwraca z nawiązką. Zawsze broniłam; że dziecko jest z gruntu dobre, jak są cyrki, to gdzieś rodzice się pogubili, a malec ma gdzieś deficyty, które za wszelką cenę i środkami dostępnymi dla 4,5 latka próbuje niwelować, domaga się zaspokojenia swoich potrzeb…
I tak jest. Ale ja trochę sił straciłam. A nie mam (w moim mniemaniu) zmiennika o podobnych poglądach, który przez jakiś czas pociągnąłby ten majdan wychowawczy za mnie. I bolą mnie wątpliwości jakie mnie dopadają. Nie wierzę, że moje dziecko jest wredne, złośliwe, działające na moją szkodę z premedytacją, ale łapię się na takich irracjonalnych myślach. I gniecie mnie to, że „sama sobie zrobiiiiła”…
Postanowienia noworoczne? Więcej melisy i kopa w dupę proszę.
Chociaż fotki sobie czasem wesołe robimy… I fryz przedświątecznie podkosiłam.
Krzyś przymierza moje ciuchy;-) To był sweterek…
No i życzenia świąteczne w Wigilię od dziecka dostałam…
„Żeby nie było u ciebie w pracy zwolnień, żeby ci dzieci nie chorowały i żebyś pracę miała”
Taaa;-)